Główna atrakcja Sycylii, która góruje nad chmurami i przyciąga turystów z całego świata. Idealne miejsce zarówno na trekking w pełni lata jak i narciarskie szaleństwo zimą. Etna to najwyższy czynny wulkan Europy. Położony niedaleko Katanii we wschodniej części jednej z piękniejszych włoskich wysp Sycylii. Wpisany na listę Bilety do Timanfaya najlepiej kupić z wyprzedzeniem. Unikniesz wówczas stania w kolejce oraz ominie Cię ryzyko, że wszystkie bilety zostały wyprzedane. Godziny otwarcia: Od 9:00 do 17:45; Kup bilety na GetYourGuide; Hotele na Lanzarote Inne atrakcje na Wyspach Kanaryjskich W archipelagu Wysp Kanaryjskich znajduje się siedem głównych Zostań partnerem. Lago Martiánez to wodne centrum rozrywki zlokalizowane w miejscowości Puerto de la Cruz na Teneryfie. Przez jednych uważane jest za park wodny, a przez innych – po prostu za kompleks basenów. Bez względu na to, jaką terminologię przyjmiemy, ważne jest jedno – to idealne miejsce na wspaniały wypoczynek dla całej Vay Tiền Trả Góp Theo Tháng Chỉ Cần Cmnd Hỗ Trợ Nợ Xấu. Majestatyczny El Teide. Piekielna Góra – jak zwali go Guanczowie żyjący przed wiekami na wyspie – jest wciąż aktywny. Krajobraz wokół wulkanu przypomina o ogromnej nieokiełznanej sile drzemiącej w głębi naszej planety. Guanczowie wierzyli, że we wnętrzu wulkanu uwięziony jest za swe przewinienia demon Guayota. Leżący w głębi pięknej Teneryfy jest widoczny z odległości dziesiątek mil od wyspy i nie sposób go pominąć w trakcie rejsu po Wyspach Kanaryjskich. Spis treściPico del Teide – informacje ogólnePark Narodowy TeideDojazd na wulkan Teide autobusemWjazd na Teide wynajętym samochodemPoczątek wyprawy: Santa Cruz de la TenerifeKraina sosny kanaryjskiej: Las LagunetasMarsjańska sceneria: równina Las Cañadas del TeideKolejka linowa „Teleferico del Teide” Pico del Teide – informacje ogólne To typowy stratowulkan, czyli góra w kształcie stożka powstała w miejscu erupcji. Stratowulkany charakteryzują się dużym kątem nachylenia zboczy. Wiele z najbardziej spektakularnych gór na świecie to stratowulkany, czego nie można odmówić również Teide, który jest trzecim pod względem wysokości wulkanem świata – sięga 3718 m co czyni go też największym wzniesieniem w Hiszpanii. To, co możemy zobaczyć, stanowi w rzeczywistości tylko część tej potężnej góry, której blisko połowa znajduje się pod powierzchnią oceanu – wulkan liczy ponad 7500 metrów od dna morza. Wulkan ukształtował Teneryfę w jej obecnym kształcie. Od 1954 roku jest objęty ochroną w ramach Parku Narodowego Teide, który w 2007 został wpisany na Listę Światowego Dziedzictwa Kulturowego i Przyrodniczego UNESCO. Park Narodowy Teide Park Narodowy Teide to największy park na Wyspach Kanaryjskich i popularny cel wycieczek dla wszystkich zwiedzających Teneryfę. Zajmuje 18 900 ha powierzchni, obejmuje nie tylko wulkan z jego ogromną kalderą liczącą 15 km średnicy, ale również otaczający go piaszczysty płaskowyż Las Cañada. Rzadko porośnięta suchymi krzakami równina Las Cañada w wielu miejscach wydaje się zupełnie pozbawiona życia. Czy tak właśnie wyglądała nasza planeta u zarania dziejów? „Parque Nacional del Teide” chroni niezwykły skarb geologiczny. Zastygłe strumienie lawy i rozmaite formacje skalne robią wrażenie jakby ostatnia erupcja wulkanu była bardzo niedawno. W istocie ostatni wybuch wulkanu miał miejsce w 1909 roku, a poprzedni w 1706 roku – została wówczas zniszczona wioska i port Garachico. Obecnie Teide jest wciąż uważany za czynny wulkan. Zimą stożek wulkanu pokrywa się śniegiem, który przez długi czas zalega w szczelinach skalnych również na płaskowyżu – jadąc tutaj autobusem lub samochodem w styczniu można dostrzec niewielkie skupiska zmrożonego śniegu, kryjące się w zacienionych miejscach. Natomiast wiosną surowa sceneria wokół wulkanu pokrywa się dywanem drobnych, kolorowych kwiatów o delikatnych zapachach. Dojazd na wulkan Teide autobusem Teneryfa pokryta jest siatką sprawnej komunikacji publicznej – większość ruchu odbywa się wokół wulkanu Teide, wzdłuż wybrzeży wyspy. Tylko dwie linie autobusowe – 342 i 348 – docierają w głąb równiny Las Cañada. Korzystają z nich często pracownicy parku. Na wulkan można najtaniej dostać się miejskim autobusem, który kursuje z Puerto de la Cruz na północy wyspy (lina 348) lub z Los Cristianos na południ wyspy (linia 342). Autobusy te kursują raz dziennie i obowiązują na nie osobne bilety niż na pozostałe trasy. Ze stolicy wyspy Santa Cruz de la Tenerife najlepiej dostać się najpierw do Puerto de la Cruz – połączeń nie brakuje, a autobusy kursują często na tej trasie. Należy jednak wyjechać dość wcześnie, np.: Santa Cruz (Intercambiador) – linia 102 – odjazd 7:25 – Puerto de la Cruz (Estación) (1 h) Puerto de la Cruz (Estación) – linia 348 – odjazd 9:30 – Las Cañadas del Teide (1h 40 min) Większość autobusów na Teneryfie kursuje tak samo we wszystkie dni tygodnia. Rozkład jazdy autobusów można sprawdzić na stronie Wjazd na Teide wynajętym samochodem Ze stolicy Teneryfy niewątpliwe szybciej niż autobusem mamy szansę dostać się wynajętym samochodem. Trzeba jednak liczyć się z tym, że pięknych miejsc i pokus do zatrzymania się, aby zrobić zdjęcia będzie po drodze bardzo wiele! Odległość z centrum Sanata Cruz do parkingu pod kolejka linową na szczyt wulkanu wynosi zaledwie ok. 60 kilometrów, jednak różnica wysokości wynosi aż 2330 metrów – podróż krętymi drogami z wybrzeża w głąb wyspy może być jedną z największych atrakcji podczas pobytu na Wyspach Kanaryjskich. Wszystko to za sprawą niesamowicie zmieniającego się krajobrazu. Półtoragodzinna podróż samochodem prowadzi przez cztery różne strefy klimatyczne. Początek wyprawy: Santa Cruz de la Tenerife Wyruszamy z Santa Cruz de la Tenerife, które leży na północno-wschodnim wybrzeżu wyspy. Miasto leży w strefie klimatu subtropikalnego, z całorocznym okresem letnim (typ półpustynny). Położenie na wybrzeżu znacząco łagodzi klimat – średnia roczna temperatura wynosi ponad 24 stopnie w dzień oraz 18 stopni w nocy. W najchłodniejszych miesiącach w roku, jakimi są styczeń i luty, średnia temperatura jest niewiele niższa od całorocznej – około 21 stopni w dzień i 15 w nocy. Opady śniegu, jak i mróz nigdy nie wystąpiły. Nie bez powodu więc mówi się, że Wyspy Kanaryjskie to jeden z najlepszych zakątków do życia dla człowieka. Więcej na ten temat pisaliśmy w artykule 4 niezwykłe fakty o Wyspach Kanaryjskich – poznaj sekrety Wrót Atlantyku. Najbliższą wypożyczalnię samochodów znajdziemy pod samym portem jachtowy „Marina Santa Cruz”, ceny całodniowego wynajmu są dość przystępne, zwłaszcza, gdy wybieramy się na wyprawę w kilka osób. Wyjeżdżając z Santa Cruz kluczowe znaczenie dla naszej wyprawy będzie miała nie tyle odległość od miasta, lecz wysokość, na jakiej się znajdujemy – póki nie przekroczymy bariery 1000 m krajobraz wokół nas będzie zdominowany przez subtropikalny suchy klimat wybrzeża. Kraina sosny kanaryjskiej: Las Lagunetas GPS podpowiada zwykle trzy trasy, lecz zdecydowanie najlepiej wybrać tę prowadzącą przez Las Lagunetas – pełną zieleni wyżynę, krajobraz składający się głównie z lasów, zdominowany przez łagodnie falujące wzgórza i głębokie wąwozy. Gdy przekroczymy 1100 m. n. p. m. wijącą się serpentynami drogę otoczy piękny las składający się głównie z sosny kanaryjskiej, która jako gatunek subtropikalny świetnie się tu czuje. Las Lagunetas jest pięknym rejonem na rekreacyjne wyprawy piesze i rowerowe. W miarę, gdy jesteśmy coraz wyżej (1500 m) w powietrzu pojawia się coraz więcej wilgoci, a przy odrobinie szczęścia możemy spotkać nawet kilka kropli deszczu. Marsjańska sceneria: równina Las Cañadas del Teide Gdy tylko wzniesiemy się ponad granicę chmur – mniej więcej na wysokości 2000 m – las nagle znika, a przed nami roztacza się coraz bardziej pustynny krajobraz, którego surowość znacznie kontrastuje z bujną zielenią Las Lagunetas. Mniej więcej w połowie drogi z Santa Cruz wjeżdżamy na teren równiny Las Cañadas del Teide. Podobieństwo między warunkami środowiskowymi i geologicznymi Parku Narodowego Teide a warunkami planety Mars uczyniło tę enklawę wulkaniczną punktem odniesienia dla badań związanych z czerwoną planetą. Równina Las Cañadas jest miejscem testowania instrumentów, które będą podróżować na Marsa i poszukiwać na nim śladów życia. Droga w stronę wulkanu, który co jakiś czas wyłania się zza zakrętów, biegnie przez zastygłe strumienie lawy i rozmaite formacje skalne, które razem tworzą imponujący zestaw kolorów i kształtów – świat iście z innej planety! Kolejka linowa „Teleferico del Teide” Samochodem docieramy do parkingu leżącego na wysokości 2348 m, dolna stacja kolejki górskiej, którą można wjechać na szczyt, leży kilkanaście metrów wyżej. Znajdziemy tu kawiarnię z rozległym tarasem widokowym, z którego możemy podziwiać ogromną kalderę leżącą u stóp wulkanu. Można spędzić tu czas w oczekiwaniu na wjazd na górę, ponieważ jeśli tylko nie przyjechaliśmy z samego rana – trochę poczekamy. Kolejka linowa na Teide zabiera na raz 44 osoby, odjeżdża, co ok. 10 minut. Bilety można kupić na miejscu, ale wówczas musimy poczekać na swoją kolej na wjazd – mogą to być nawet dwie godziny. Na szczęście bilety można kupić online, lecz wówczas trzeba mieć pewność, że zdążymy dotrzeć na wykupioną godzinne odjazdu. Oczywiście istnieje też inna droga – wejść do góry o własnych siłach, ale to już prawdziwa górska wyprawa wymagająca odpowiedniego przygotowania, czyli zupełnie inna historia. Czas oczekiwania na wjazd można spędzić nie tylko w kawiarni – warto wybrać się choć na krótki spacer po równinie otaczającej wulkan. Równina Las Cañadas poprzecinana jest szlakami i ścieżkami, które przemierzają turyści, którzy przyjechali w ten rejon na dłużej. Jest to też rejon chętnie odwiedzany przez zaawansowanych cyklistów – jazda w takim „marsjańskim” terenie wymaga nie tylko odpowiedniego sprzętu, ale również techniki jazdy i oczywiście nieprzeciętnej kondycji. Gdy już ruszymy kolejką linową w górę w ciągu zaledwie 8 minut wzniesiemy się na wysokość aż 3555 metrów. Jest tam zdecydowanie chłodniej, a powietrze odczuwalnie rzadsze. Przy dobrej widoczności z górnej stacji kolejki można dostrzec inne z wysp: Gran Canarię oraz Gomerę, pozostałe stożki wulkaniczne leżące obok Teide, jego potężną kalderę, a także pospacerować wytyczonymi szlakami. Widok jest oszałamiający – jak gdyby oglądało się Ziemie tuż po jej narodzinach… Kolejka górska nie zabiera nas na sam szczyt wulkanu, do którego z górnej stacji pozostało niecałe 200 metrów. Wydaje się, że to niewiele, szczyt wydaje się być blisko, ale w tych warunkach jest wyprawa tylko dla osób, które planowały ją od dłuższego czasu. Aby wejść na szczyt potrzebne jest pozwolenie od władz parku, które należy rezerwować nawet kilka tygodni przed przyjazdem tutaj – na ostatni odcinek szlaku może bowiem wejść ograniczona ilość osób jednocześnie. Jednak sam przyjazd do tego miejsca – podróż z wybrzeża Teneryfy do wulkan u Teide – nawet jeśli nie zamierzamy wspinać się na krater, jest niesamowitą przygodą, spotkaniem z żywiołem, który niczym demon Guayota, drzemie w głębi ziemi. Wyprawy na wulkan Teide nie zabraknie na naszym kolejnym rejsie po Wyspach Kanaryjskich. Dlaczego my to sobie robimy – pomyślałam, gdy po raz kolejny brakło mi tchu! Czy nie mogliśmy w zamian pojechać na malowniczą plażę? W końcu jesteśmy na wyspach Kanaryjskich, a nie w mroźnej Skandynawii? Po chwili odpoczynku przychodzi otrzeźwienie: koniec roku trzeba zamknąć z przytupem, najlepiej wdrapując się na najwyższy szczyt w okolicy! Sercem Teneryfy jest stożek, który swoją rangę postanowił podkreślić wzrostem. Prawie udało mu się być najwyższym wulkanem na świecie, ale jest trzeci w kolejności. Jego wierzchołek wystaje 3718 metrów ponad poziom morza, a jeszcze drugie tyle kryje się pod wodami oceanu. Czy się na niego wdrapaliśmy? Tak! Chcesz wiedzieć jak tam jest? Chodź z nami! Park Narodowy Teide to jest miejsce, które przypomina mi jakimi jesteśmy krasnoludkami w porównaniu z tym, co potworzyła tu natura. Za chwilę wejdziemy na szlak numer 7 i nieznacznie powiększymy liczbę statystyk turystycznych, bo Park odwiedza około 3 milionów turystów rocznie. Zygzak wyryty na zboczu wulkanu jak tatuaż, którego nie można się pozbyć, zaprowadzi nas do schroniska Altavista na 3260 metrów nad poziomem morza. Trzeba będzie się fizycznie wysilić, ale Internet i broszurki zapewniają, że spędzimy tam niezapomnianą noc – blisko gwiazd. Pójdziemy tam, a potem przed świtem wdrapiemy się na sam wierzchołek wulkanu Teide, bo jak to tak, być blisko i nie zdobyć najwyższego szczytu Hiszpanii?! Zaraz, chwileczkę… jak to najwyższy szczyt Hiszpanii, skoro geograficznie jesteśmy w Afryce? Na razie jemy kanapki. Siedzimy na kamiennym murku przy drodze te ef dwadzieścia jeden i patrzymy przed siebie. Czy my jeszcze jesteśmy na Ziemi? Czy może szczęśliwie i jakoś niepostrzeżenie samolot zabrał nas nie na Teneryfę tylko na Księżyc albo na Marsa? Albo na coś jeszcze bardziej odległego? Przed nami tylko piaszczyste wzgórza i przedziwne kształty zastygłej lawy. Co tu się wyprawiało przez miliony lat, wiedzą tylko te kamloty wyplute wprost z wnętrza ziemi. Szkoda, że z takim kamieniem pogadać nie można… Mają różne kształty, strukturę, gama ich kolorów też jest imponująca. Mają jednak dość dużą wadę. Gdy się przysiądzie na takiej porowatej i chropowatej skałce, to wstając można mieć pewność, że w spodniach z delikatniejszego materiału pojawi się dziurka. Takie skały, choć wyglądają niepozornie są całkiem ostre, a ich ulubionym zajęciem jest cięcie spodni turystów. Tak, tak… siadać na nich nie polecam, ale do szorowania brudnych pięt byłyby idealne. Od razu przychodzi myśl, żeby wrzucić kilka takich szorstkich egzemplarzy do woreczka i zabrać do domu. Nic z tego. Nie wolno! Jesteśmy na terenie Parku Narodowego i jedyne co można stąd zabrać to miłe wspomnienia. Z resztą wyobraźcie sobie: gdyby każdy turysta, który tu przyjeżdża, a przypominam, że jest ich około 3 milionów rocznie, chciałby wziąć sobie taki worek pumeksów? Co prawda wulkan raczej nie zmniejszyłby się przez to, ale i tak delikatny już ekosystem zostałby znacznie naruszony. Ten szorstki, kosmiczny krajobraz, akurat przyprószony jest śniegiem, co przypomina nam, że jednak jesteśmy na naszej planecie Ziemi. Szlak początkowo wiedzie szerokim traktem i zamienia się wreszcie w wąską ścieżkę, która regularnymi zygzakami pnie się w górę. Legenda mówi, że to tutaj Zorro ćwiczył swój podpis. Szablą ciachał litery „Z” jedną nad drugą i tak powstał szlak do schroniska Altavista ;) Niestety, to nie prawda. Takiej legendy nie ma, a szkoda. Szlak z Montana Blanca w stronę schroniska Altavista Idzie się dobrze, bo szlak jest przygotowany perfekcyjnie, ale coraz bardziej odczuwa się, że powietrze zaczyna być lekko rozrzedzone. Oddycha się trudniej z każdym krokiem i łatwo też wpaść w zadyszkę. Nie widać tego jednak po dziarskim dziadku, który chyba o świcie wbiegł na wulkan, bo teraz truchta w dół. Przebiera nogami jak młoda sarna i żywo opowiada jakąś historię swoim towarzyszom. Na udach i łydkach opiętych spodniami sportowymi ostro rysują się kontury mięśni. Dziadek uśmiecha się do nas szeroko i pozdrawia. Patrzymy zazdrośnie, bo jego kondycja naprawdę budzi szacunek. Takich grupek biegaczy spotykamy po drodze jeszcze kilka, ale już nie w tej kategorii wiekowej. Biegną o wiele młodsi. Oczywiście wśród śmiałków musiał się trafić pan w sandałach, krótkich spodniach i lekkiej koszuli, który też zbiega w dół, tylko z zimna, a nie dla wyrabiania kondycji. Schronisko Altavista W schronisku jesteśmy na tyle wcześnie, że wszystko jeszcze jest pozamykane, ale można ogrzać się w małym holu, gdzie stoją automaty z gorącymi napojami. Jest nawet kominek, ale nie wygląda na to, żeby miało w nim tego wieczoru przyjemnie trzaskać ogniem, bo stoi przed nim plastikowa choinka „udekorowana” niedbale białą taśmą. Fotografia sferyczna 360 – zaduma nad Schroniskiem Altavista i przepięknym widokiem rozpościerającym się nad nim! Wieczór spędzamy w typowo schroniskowej atmosferze. W kuchni krzątają się turyści, zalewają wrzątkiem herbatę, ktoś szuka widelca, ktoś kubka, a ktoś ociera łzy krojąc górę cebuli na sos do makaronu, który spałaszuje 15-osobowa grupa turystów. My zaś czekamy na tę magiczną noc pod gwiazdami, która była nam obiecana, ale akurat zebrało się sporo chmur i niewiele tych gwiazd widać… Tak liczyliśmy na rozgwieżdżone niebo, bo Teneryfa jest podobno jednym z najlepszych miejsc do obserwacji astronomicznych, a tu nic. Klops. Może trzeba będzie tu jeszcze raz wrócić? Schronisko Altavista pod szczytem Wulkanu Teide Zrywamy się z łóżek długo przed świtem, prawie pierwsi w schronisku. Przed nami wstał tylko przewodnik tej 15-osobowej grupy, dla której wieczorem szatkował cebulę. Teraz wycierając z oczu resztki snu nastawia wielki gar wody. Widać, że chętnie jeszcze by pospał. Za to my już w pełnej gotowości, bo nie chcemy się spóźnić na wschód słońca. Wychodzimy na szlak i oświetlając sobie ścieżkę idziemy w milczeniu. Zmarznięty śnieg chrupie pod nogami w rytmie kroków. Budzące się ze snu Puerto de la Cruz Szczyt Wulkanu El Teide No i po co tak wcześnie wyszliśmy? Trzeba było wziąć przykład z tego przewodnika, którego leniwe ruchy wskazywały na to, że jeszcze z godzinkę pewnie posiedzi w schronisku. Na szczyt dotarliśmy dobre pół godziny za wcześnie. Zamiast w spokoju dopić gorącą kawkę, rzuciliśmy się na szlak. Teraz przez to musimy się dogrzewać wulkanicznymi wyziewami wylatującymi z dziur między skałami. Dają co prawda ciepło, ale też okadzają nasze ciuchy ostrym siarkowym zapachem. Uff, na szczycie El Teide! Czekamy, czekamy i czekamy aż to słońce wzejdzie nad horyzont. Niestety chmury są dość gęste i wschód nie wygląda tak spektakularnie, jak sobie to wyobrażaliśmy. Nie szkodzi. Przynajmniej najwyższy szczyt Hiszpanii mamy już zdobyty! Chociaż nie. To przecież nie tak. Trzeba jeszcze zejść do drogi. Szczyt będzie dopiero zdobyty jak z niego zejdziemy. Tylko jak to zrobić, gdy strażnicy zamknęli wszystkie szlaki z powodu złych warunków i można zjechać tylko kolejką. Tłumaczymy, prosimy, wyjaśniamy, że my wolimy na własnych nogach, że będziemy ostrożni i w ogóle, a przepraszamy, ale na czym te złe warunki polegają? Szlaki są oblodzone, więc są zamknięte i tyle. Fotografia sferyczna 360 – zejście z Wulkanu Teide, który jest po prawo od nas, a przed nami kaldera wulkanu Pico Viejo, do której udajemy się wulkaniczną ścieżką. Nie poddajemy się. Czekamy na szefa strażników. Szef z uwagą przygląda się naszym butom i pyta czy jesteśmy członkami jakiegoś stowarzyszenia górskiego, bo jeśli tak to nas puści. Hmmm warto mieć w podobnej sytuacji legitymację potwierdzającą takie członkostwo. My nie mamy, ale szef każe nam się wpisać na jakąś listę, podpisać ją i sio. Możemy sobie legalnie przeskoczyć przez zamkniętą bramkę na szlak. Idziemy w stronę Pico Viejo, krateru, który coraz bardziej pokazuje nam wnętrze swojej czerwono szarej paszczy. Zejście zboczem Pico Viejo Zejście to już niezła zabawa. Miejscami zjeżdża się z całym tym materiałem wyrzuconym przez wulkan. Jest śmiesznie, ale nie dla butów, spora warstwa podeszew została już na zawsze na tych pumeksach. Okrutnie i bezlitośnie wycierają wszystko, co na nich stanie. Cała wycieczka zajęła nam dwa dni. Bez pospiechu, kontemplując te przedziwne krajobrazy i ciesząc się dobrym towarzystwem zdobyliśmy szczyt El Teide na własnych nogach. Nie bijemy rekordów, nie jesteśmy wyczynowcami. Ot tak, lubimy sobie trochę połazić po górach. Informacje praktyczne Muszą być. Nie musisz tego czytać jeśli nie masz zamiaru zdobywać szczytu Wulkanu Teide, ale napiszę jak to wygląda od strony logistyczno-praktycznej, bo wiem, że kolejka chętnych jest długa. Pozwolenie Jeśli chcesz zdobyć najwyższy szczyt Hiszpanii, musisz wcześniej postarać się o pozwolenie. Nie jest to trudne. Wszystko załatwia się on-line pod tym linkiem, a samo pozwolenie jest bezpłatne i ważne na określoną datę i godziny, ale… trzeba o jego wyrobieniu pomyśleć o wiele wcześniej. Naprawdę o wiele wcześniej. Piszę ten tekst 4 lutego, a pierwsze wolne terminy pozwoleń są na 20 marca. O spontanicznym wypadzie na szczyt nie ma więc co marzyć. Nie ma się też co oburzać na taki stan rzeczy. To nie jest absurdalny wymysł znudzonego urzędasa. Na szczycie Pico del Teide jest naprawdę mało miejsca, a chętnych na jego zdobycie wielu. Nawet nie chcę sobie wyobrażać jak by to wyglądało gdyby ruch turystyczny nie był tu regulowany. Każdego dnia pozwolenie otrzymuje 200 osób i dzięki temu nie ma tłumu, nie stoi się w kolejce żeby dojść na szczyt i jest bezpiecznie. Wulkan Teide od strony Pico Viejo Noc bliżej gwiazd Jeśli się spóźnisz i nie otrzymasz pozwolenia, jest jeszcze jedno wyjście – nocleg w schronisku Altavista. Jeśli czujesz się na siłach, aby dojść do schroniska, które znajduje się na wysokości 3260m i spędzić tam noc, to do godziny 09:00 następnego dnia możesz wejść na szczyt bez pozwolenia. Rezerwację noclegu możesz zrobić tylko on-line na stronie schroniska, gdzie znajdziesz też sporo praktycznych informacji. Jest to dziecinnie proste, tym bardziej, że wszystko jest przetłumaczone na język polski. Z dostępnością bywa różnie. Czasem miejsce można zarezerwować z dnia na dzień, ale na przykład w okresie świąteczno-noworocznym o rezerwacji warto pomyśleć co najmniej dwa tygodnie wcześniej. Znaczenie ma też data, na którą chcesz zrobić rezerwację, bo są „dni zielone”, gdy zapłacisz 25 euro od osoby i są „dni pomarańczowe”, gdy zapłacisz 21 euro od osoby. Jeśli zamierzasz spać w schronisku, nie musisz zabierać ze sobą śpiwora. Na miejscu są poduszki i kołdry. Ewentualnie, jeśli posiadasz, możesz wziąć ze sobą lekką wkładkę do śpiwora, bo raczej nie wygląda na to, żeby pościel w schronisku była zmieniana codziennie. Na miejscu jest do dyspozycji kuchnia, w której możesz przygotować sobie posiłek. Jest kuchenka, czajnik elektryczny, garnki, talerze, kubki i sztućce. To, co musisz przynieść ze sobą na górę to na pewno jedzenie, bo nie ma tu bufetu, ani kawiarni. Są co prawda automaty z batonikami, kawą, herbatą i czekoladą, ale za naparstek gorącego napoju zapłacisz 2 euro. W automacie można kupić wodę mineralną, ale cena też jest odpowiednia. Woda z kranu jest oznaczona jako niezdatna do picia. Piliśmy ją przegotowaną i ciągle żyjemy. Pamiętaj, aby wydrukować swoją schroniskową rezerwację i wziąć ją ze sobą razem z dokumentem tożsamości. Pracownik schroniska spisze Twoje dane i wskaże miejsce, które możesz zająć. Sprawdź i dopytaj, o której godzinie wschodzi słońce, warto być na szczycie chwilkę wcześniej. Możesz do tego celu też użyć aplikacji Sun Surveyor. Na szczyt idzie się w ciemności, pamiętaj więc o latarce. Bez niej łatwo zgubić drogę w nocy. Droga ze schroniska na szczyt zajęła nam 1,30h normalnym tempem bez szczególnego spięcia, ale też się nie ociągaliśmy. Ze szczytu trzeba zejść do górnej stacji kolejki linowej do godziny 09:00, bo od tego momentu strażnicy stoją na bramce i sprawdzają czy turyści mają pozwolenia. Polecam też zabrać swoje sprawdzone leki przeciwbólowe. Objawy choroby wysokościowej mogą Cię dopaść nawet na wysokości 3000m Jeśli leki nie dadzą efektu, jedyne co możesz zrobić to zejść niżej. Zjazd kolejką Teleferico czy zejście szlakiem z Wulkanu Teide? Jeśli nie chcesz korzystać z kolejki linowej, ale zejść którymś ze szlaków z Pico del Teide, to masz kilka możliwości. Możesz pójść szlakiem nr 7 w stronę schroniska Altavista i dalej zygzakiem w dół do Montana Blanca i do drogi TF-21. Kliknij, aby pobrać PDFa z dokładną mapą tras trekkingowych Jeśli zechcesz zejść na drugą stronę wulkanu możesz przejść szlakiem nr 12 do punktu widokowego Mirador Pico Viejo i dalej szlakiem nr 9. Gdy miniesz kalderę Pico Viejo możesz kontynuować szlakiem nr 9 lub zejść w dół szlakiem nr 23 do dolnej stacji kolejki linowej lub szlakiem nr 28, który zaprowadzi Cię do skrzyżowania Boca de Tauce. Tu zatrzymuje się autobus nr 342, a nim dojedziesz do Villaflor, Los Cristianos lub na koniec trasy, czyli do dworca w Costa Adeje. Trasa nr 9 w stronę Pico Viejo Jak dojechać do kolejki i wejść na szlak? Dojazd do dolnej stacji kolejki i na start szlaku nr 7 jest banalnie prosty. Jeśli masz wynajęty samochód sprawa jest jasna. Jeśli chcesz skorzystać z transportu publicznego wszystko zależy od tego, po której stronie wyspy jesteś. Z południa jedyną opcją jest autobus linii nr 342, który każdego dnia rano wyjeżdża z dworca w Costa Adeje. Zatrzymuje się on też w Los Cristianos, ale zdarza się, że zanim tam dojedzie jest już pełny i kierowca odmawia wejścia do autobusu, jeśli nie ma już miejsc siedzących. Można kupić wcześniej (48h) bilet przez internet, jest wtedy kilka euro droższy niż kupowany u kierowcy, ale przynajmniej miejsce w autobusie zagwarantowane. Dla tych, którzy stacjonują na północy Teneryfy opcją jest autobus linii nr 348, który wyjeżdża rano z Puerto de La Cruz. Chcąc iść szlakiem nr 7 do schroniska Altavista, wysiądź na przystanku Montana Blanca. Jeśli wjeżdżasz na górę kolejką, autobus podwiezie Cię pod samą dolną stację Teleferico. Te same autobusy wracają po południu w te same miejsca, czyli 342 do Costa Adeje, a 348 do Puerto de La Cruz. Aktualny rozkład jazdy i ceny biletów sprawdzisz na stronie Titsa dla nr 342 i dla nr 348. Pamiętaj, że na tych dwóch liniach nie jest uznawana karta BonoVia i za bilet płaci się gotówką, o ile nie masz wcześniej zakupionego biletu przez internet. Tyle informacji praktycznych. Więcej o ubiorze, jedzeniu oraz kempingach znajdziesz w poprzednim naszym wpisie z Teneryfy. Może jeszcze tylko jedna: szanuj zieleń! I może jeszcze taka zachęta: czasem nie trzeba tak w 100% wiedzieć wszystkiego i warto zostawić sobie przestrzeń do improwizacji. Po co pozbawiać się niespodzianek? ;) Żywy i aktywny wulkan Teide, na Wyspach Kanaryjskich, najwyższy szczyt Hiszpanii, to nasze największe tegoroczne odkrycie. Niesamowita siła niszczycielska i jednocześnie twórcza. Piękno przyrody i surowość zastygłej skały to wszytko odkryliśmy w miejscu, gdzie byśmy się tego jeszcze niedawno nie spodziewali. Droga na szczytLogistyka – czyli co zrobić aby się wyrobićJak się bardzo chce to się daPark to nie tylko szczyt Teide Teneryfa, tak jak i inne Wyspy Kanaryjskie kojarzyły się nam głównie z hotelami all inclusive, całodobowymi dyskotekami i tłumami turystów wylegującymi się na plaży. Częściowo okazało się to prawdą, ale tylko wtedy gdy nie wyjeżdża się poza kilka miasteczek kurortowych. W rzeczywistości okazało się, że to wspaniała wyspa, dla kogoś, kto lubi ruch i piękne miejsca. Zanim nie zaczęliśmy planować wyjazdu na Teneryfę, nie mieliśmy pojęcia, że wyspa to jeden wielki stożek wulkanu, dookoła którego toczy się życie, co więcej wulkan, który jest nadal czynny i co jakiś czas o sobie przypomina. Zresztą podczas naszego pobytu na sąsiedniej La Palma wulkan się obudził i ział grozą, wylewając lawę na wyspę. Na Teneryfie wszytko związane jest z wulkan na Teneryfie – Teide (3718 m to jednocześnie najwyższy szczyt Hiszpanii i wszystkich wysp atlantyckich. Zastygła lawa i w tle Teide Nasza droga na szczyt Teide. Był koniec listopada. Na dole w Puerto de la Cruz dwadzieścia parę stopni słońca, kąpiel w morzu, relaks. Krótki sen i już o pierwszej w nocy pobudka. Założyliśmy na sobie wszytko, co tylko mieliśmy ciepłego, czyli odzież termiczną, ciepłe buty, kominy, rękawiczki, czapki i polar i oczywiści ciepłe, a przede wszystkim nieprzewiewne kurtki. Nasz transport był punktualny i po godzinie jazdy, w pełnej ciemności wysiedliśmy na parkingu, na początku szlaku. Startujemy w miejscu o nazwie Montaña Blanca. Tutaj jest maleńki parking i przystanek autobusowy nr 7687. Początek szlaku nr 7. Myśleliśmy, że będziemy jedynymi, albo przynajmniej jednymi z niewielu psycholi, którzy po nocy idą w góry. Takich jak my było kilka grupek. I tak grupka, za grupką ruszyliśmy w górę, świecąc sobie czołówkami. Była tak jasna pełnia, że szybko wyłączyliśmy światła i szliśmy w blasku księżyca, co dawało dodatkowego uroku naszej wspinaczce. Grupki szły wolno, a droga w pierwszej części wiła się szerokimi serpentynami, ale o małym nachyleniu, więc mogliśmy ich z łatwością wyprzedzić. Nocne niebo w drodze na Teide Pierwszy odcinek drogi, między pięknymi kulami z lawy. Mamy wrażenie, jak by giganci grali w kręgle. Idziemy szybko i wygodnie. Tak około godziny. Co chwilę pojawiają się przed nami ciemne sylwetki skał, tworzące intrygujące kształty. Gigantyczne kule z lawy pod Teide Kuleczka lawowa – Syzyf to miał p…. Następnie szlak zaczyna wspinać się stromiej, jednak nadal nie jest to wspinaczka w stylu tatrzańskim. Powoli do góry zakosami. Niestety szlak nie jest tu za dobrze oznaczony. Szczególnie w nocy można co jakiś czas zgubić główną drogę, zwłaszcza, że idziemy pośród zastygłej lawy, gdzie nie ma dokładnie wytyczonego jednego podejścia. Wspinamy się coraz wyżej i w oddali zaczynają pokazywać się wspaniałe widoki na świecące plamy miast. Widok na teneryfę z Teide Księżyc odbija się w tafli oceanu, które otacza całą wyspę. Im wchodzimy wyżej, tym wyraźniej widać wyłaniającą się z morza wyspę. Zaczyna robić się zimno i wiać silny wiatr. Dopóki idziemy, nie jest źle, ale każde zatrzymanie szybko powoduje wychłodzenie organizmu. Palce u rąk i nóg zaczynają nam doskwierać. Po około trzech i pół godzinie zobaczyliśmy schronisko (Refugio de Altavista). Niestety jest no zamknięte (2021). Jedyną ochroną przed szalejącym tu zimnym wiatrem jest wnęka, w której ciśnie się grupka ludzi. Reszta chowa się pod ścianami, aby choć trochę osłonić się przed szalejącym wiatrem. Schronisko „Refugio de Altavista” w drodze na Teide To jest najtrudniejszy fragment całej trasy. Jest zimno i czujemy już zmęczenie. Wiele osób wchodzących nas szczyt ma tu kryzys, związane to głównie było z lekceważeniem warunków atmosferycznych. Mieszają się tu kurtki puchowe z cienkimi bluzami, ciężkie buty górskie z trampkami, odzież termiczna i spodnie trekkingowe z getrami. Kompletny brak odpowiedzialności. Ten schron to swego rodzaju „kapsuła czasu” można tu przeczekać w jako takich warunkach przed atakiem szczytu. Jeśli chcemy, tak jak my, być na szczycie akurat na wschód słońca i nie czekać tam w zimnie. Możemy przeczekać tutaj. Jest około szóstej, czas ruszać w górę. Zostało nam około godziny drogi. Mimo że idziemy coraz wyżej, nie jest tu już tak zimno. Jak się okazało w drodze powrotnej, idziemy korytarzami wykutymi w zastygłej lawie, dzięki czemu wiatr nie wali w nas z całą swoją siłą, tak jak trochę niżej gdzie szliśmy na otwartej przestrzeni. Droga w zastygłej lawie Po około czterdziestu pięciu minutach jesteśmy przy górnej stacji kolejki linowej. Mały, brzydki, stary budynek. Tu kręci się już dużo więcej osób. Spotykają się tu wszystkie grupy wchodzące na szczyt tej nocy. I w końcu widać szczyt. O brzasku, na tle ciemnego nieba wyłoniła się sylwetka oświetlonego przez księżyc stożka wulkanicznego. Widać szczyt Teide Teraz jest już wąsko i dość stromo, ale na tym etapie wejścia daje się we znaki zastrzyk adrenaliny. Już wiemy, że się udało, jesteśmy już prawie na szczycie. Te prawie, to dobre dwadzieścia minut ostrego podejścia. Przed samym szczytem zaczynamy czuć zapach siarki. Podobno jak w piekle 🙂 Małe smugi dymu wydobywają się spośród kamieni, uwalniając ten zapach. Ma się takie wrażenie, jak by coś się pod nami gotowało i w każdej chwili mogło wybuchnąć. To żywy wulkan, więc wszytko jest po kilku minutach, w oddali, nad taflą morza, ponad chmurami zaczyna wyłaniać się najpierw pomarańczowa poświata, a za nią czerwonawo żółte słońce. Wcinające się ostrym jaskrawym światłem. Zaczyna być widać poszczególne pasma wzgórz i otaczających nasz szczytów. Wspaniały widok. Szybko zaczyna się robić jasno. Szary kolor skał miesza się z fioletowo-pomarańczowym kolorem promieni słonecznych. Teide – wschód słońca na szczycie Jesteśmy na szczycie Teide Nad Teneryfą wschodzi słońce, wstaje kolejny ciepły dzień. Kilka fotek i czas wracać na dół. Z każdym krokiem robi się coraz cieplej. Już po pół godzinie, za stacją kolejki zdejmujemy czapki. Przy schronisku odzież termiczną, a po godzinie wyskakujemy z kurtek, bluz, spodni. Zaczyna być gorąco. Wspaniale. Ze względu na nocne wejście zdjęcia były robione przy zejściu, w dzień i są one w odwrotnej kolejności, niż były robione. Logistyka – jak zdobyć szczyt, czyli co zrobić, aby się wyrobić. Szlak na sam wulkan nie należy do specjalnie trudnych fizycznie. Jego największą trudnością jest logistyka. W teorii jest to proste. Dojechać, wejść, zejść i wrócić. Mamy tu kilka opcji w zależności od naszych możliwości. Całość należy podzielić na trzy etapy. Pierwszy – dotarcie do początku szlaku. Parking pod dolną stacją kolejki lub na parking przy wejściu na szlak Montaña Blanca. Obydwa na drodze TF-21 oddalone od siebie o kilka kilometrów. Parking pod kolejką jest większy i zalecany dla tych co wjeżdżają kolejką. Ci co idą pieszo, lepiej jak by zaparkowali przy Montaña Blanca. Zaoszczędzą dzięki temu trzy dodatkowe kilometry w jedną i drugą stronę. Drugi – wejście na górę i dotarcie do górnej stacji kolejki linowej, a konkretnie do bramki ograniczającej wstęp na sam szczyt lub wjazd kolejką. Trzeci – to ostatni kilkusetmetrowy odcinek od bramki na szczyt. Zacznijmy od trzeciego, bo od niego zależą etapy wcześniejsze. Aby wejść na szlak za bramkami kolejki linowej trzeba mieć pozwolenie. Oficjalnie po to aby chronić przed zadeptaniem szczyt wulkanu, który jest parkiem narodowym. Tu natrafiamy na największą trudność – pozwolenie. Są one darmowe i teoretycznie można je zarezerwować kilka miesięcy wcześniej. W rzeczywistości ich nie ma, bo są od razu rezerwowane przez firmy organizujące komercyjne wejścia na szczyt. Są darmowe więc agencje biorą wszytko co jest i potem albo odsprzedają za horrendalne ceny, albo ciągną sami wycieczki do góry. Jednak większość pozwoleń przepada. Ten sam problem jest na kilku innych ciekawych szlakach na Teneryfie jak do Wąwozu Maska czy Sendero de los Sentidos (Szlak Doznań) wokół Cruz del Carmen. Jeśli uda nam się jakimś cudem zdobyć wejściówki to są one na konkretną godzinę i musimy się w tym oknie czasowym zmieścić, aby dojść i zejść. Drugi etap to samo zdobycie góry. Możemy wejść pieszo (4 godziny) lub wjechać kolejką linową (20 min.). Kolejka linowa na Teide dla mniej wytrwałych Pierwszy etap. Z hotelu do początku szlaku, czyli parkingów, możemy się dostać na trzy sposoby: wynająć samochód – najwygodniejsze, ale uwaga bardzo mała liczba miejsc parkingowych i bardzo duża ilość włamań do samochodów szczególnie nocą; załatwić sobie podwózkę na szlak, jednak z doświadczenia wiemy, że są marne szanse na złapanie stopa, lepiej umówić się z kimś wcześniej; podjechać autobusem (nr linii 342 lub 348) – znów ale – tylko w weekendy i tylko jest jeden kurs dziennie (2021r.). Autobusy kursują: 348 z Puerto de la Cruz o 9:30 (pod Teidą jest około 11:00) i powrót 16:00 oraz 342 z Costa Adej o 9:15 (pod Teidą jest około 10:45) i powrót 15:15. Autobus 342 z Puet de la Cruz do Parku pod Teide Rozkład jazdy autobusów do parku i po parku Teide Jak widać opcji jest teoretycznie dużo, w zależności od naszych możliwości, szczęścia i potrzeb. Niestety chcąc wejść pieszo na szczyt i nawet mając wejściówkę, nie ma żadnej szansy, aby wyrobić się czasowo, dojechać i wrócić autobusem (przypominamy jeżdżą tylko w weekendy). Wejście na szczyt (lub choćby do bramki), zejście zajmie nam to co najmniej 7 godzin, a autobus odjeżdża po 5 godzinach. Ciekawe swoją drogą kto to wymyślił ? Jak się bardzo chce, to się da 🙂 ! Nasza opcja. Co zatem zrobić, aby normalny, niezmotoryzowany turysta na własnych nogach zdobyć legalnie szczyt. Podkreślamy legalnie. Ważne jest to, że bramki na szczyt są kontrolowane w godz. 9-18. Poza tymi godzinami szlak nie jest zamknięty i można legalnie, po nim chodzić nawet na sam szczyt. Musimy więc być na szczycie przed godz. 9 rano. Czyli z hotelu wyszliśmy o pierwszej w dostać się w nocy na szlak. Autobusy nie kursują. Najlepiej mieć swój samochód, lub trzeba mieć jakiegoś znajomego lub tak jak my spytać na forach internetowych, kto by nas podwiózł. Na szczyt wchodzimy spokojnie w nocy. Szlak jest na tyle bezpieczny, że nie sprawia to problemu. Daje to ten plus, że możemy oglądać piękny wschód słońca nad Teneryfą. Minusem jest to, że na szlak musimy ruszyć między drugą a trzecią. W nocy na tej wysokości, szczególnie w zimniejszych miesiącach na szlaku jest zimno, a nawet bardzo zimno (wyżej opis naszego wejścia w listopadzie). Schodzimy już za jasnego, bardzo szybko robi się ciepło i mamy piękne widoki. Jeśli nie przyjechaliśmy samochodem, to powrót też nie jest prosty. Możemy oczywiście znów skorzystać z umówionego transportu, ale nie wiemy, dokładnie o której zejdziemy i czy znajdziemy chętnego. Park Narodowy Teide My postanowiliśmy poczekać na dole aż do 16 i wrócić do Puerto de la Cruz jedynym autobusem. Czekanie to może sobie urozmaicić. Mamy dużo czasu więc nogi nas noszą i może by coś jeszcze zobaczyć?, bo … Park Narodowy Teide to nie tylko szczyt Teide. Między parkingiem Montaña Blanca, a dolną stacją kolejki linowej jest niepozorny, ale piękny szlak który nazwaliśmy „Marsjańskim”. Jak już wcześniej wspomnieliśmy, jesteśmy w Parku Narodowym Teide. Parku powstałym i pokazującym życie wulkanu, Mamy tu możliwość zobaczenia, jakim żywiołem jest wulkan, jaką ma siłę niszczycielską, a jednocześnie i twórczą. Zobaczymy, na tym krótkim dwukilometrowym szlaku (około godziny) całą trasę lawy, od krateru Teide widocznego w oddali, po jęzory zastygłej lawy i wielkie zastygłe pola lawy. Chodziliśmy w korytarzach pozostawionych lub wykutych w lawie. Szlak jest krótki, ale na pewno wart zobaczenia. Nawet zimą jest tu bardzo ciepło i można poczuć się jak na marsjańskiej pustyni skalnej. Park Narodowy Teide Oczywiście w Parku Narodowym Teide jest jeszcze wiele innych ciekawych szlaków, tak samo, jak na całej Teneryfie. Są one dość dobrze oznakowane i przygotowane, jednak znalezienie informacji gdzie są te szlaki, nie jest takie proste. Nie znaleźliśmy w internecie mapy szlaków, a te drukowane są dość mało dokładne, jeśli chodzi o opis szlaków. Zostaje przekopanie przed wyjazdem internetu. Więc jeśli wiesz gdzie są szlaki, to potem już idzie się nimi świetnie. W następnym naszym wpisie znajdziesz opisy kilku naszym zdaniem ciekawych szlaków na Teneryfie, którą bardzo polecamy nie tylko do plażowania, ale i do poznawania na terkkingach – link do wpisu >>> Lubisz chodzić po górach i zdobywać szczyty – zobacz opisy innych szlaków które udało nam się ostatnio przejść >>>

bilety na wulkan teide